czwartek, 2 czerwca 2016

Przemijanie

Zosia była bardzo pogodną i energiczną dziewczynką. Codziennie radośnie chodziła do szkoły. Zawsze miała coś do powiedzenia. Nauczyciele bardzo cieszyli się na jej widok, bo kiedy tylko nadarzyła się okazja zadawała im masę pytań. Mówili do niej „Zosieńka”. Dzieci z okolicy też lubiły jej obecność, bawiły się z nią na każdej przerwie, a kiedy dzielono się na drużyny wybierano ją jako jedną z pierwszych. 
Jednak najlepszym przyjacielem dziewczynki była starsza pani mieszkająca obok. Zosia zakochała się w jej pięknym ogrodzie, który potem razem
pielęgnowały. Codziennie odwiedzała staruszkę, co niespecjalnie podobało się rodzicom, jednak z czasem to zaakceptowali. Kobieta opowiadała jej o swoim życiu i zamiłowaniu do kwiatów. Była też świetnym słuchaczem, doradcą i miała cudowne poczucie humoru,  dziewczynka darzyła ją bezgranicznym zaufaniem, były dla siebie wielkim wsparciem. Poznały się, kiedy Staruszka odwiedziła jej babcię. Gdy babcia Zosi musiała pojechać do miasta i starsza pani się zaopiekowała się dziewczynką. Miały więc okazję dowiedzieć się o sobie czegoś więcej, wtedy Zosia dostała zaproszenie do posiadłości starszej pani. To był piękny słoneczny dzień.  Dziewczynka długo syciła oczy kolorami w ogrodzie, energicznie tańcząc po trawie, wypuszczając kolejne bańki mydlane i nucąc wesołą piosenkę. Staruszkę rozbawiał ten widok, po chwili nuciły razem tą prostą melodię. Pozwoliła Zosi zobaczyć każdy zakamarek działki. Nawet starą szopę, w której mieszkały małe kotki. Pewnego dnia Zosia odwiedzając przyjaciółkę zastała pusty ogród. Była to godzina spotkania, wtedy starsza pani zawsze czekała już na nią na dworze podlewając kwiaty. Zdziwiona dziewczynka weszła do małego, drewnianego domku, w którym panowała grobowa cisza.
-Halo? Jest tu kto? - powiedziała dziewczynka. 
-Wejdź kochanie! -  odpowiedziała ochrypłym głosem Staruszka.
Wyglądała inaczej niż zwykle. Jej promienna skóra była teraz blada, radosne oczy wyglądały na smutne, a uśmiech po prostu zniknął. Zosia ze zmartwieniem patrzyła na trzęsące się ręce kobiety, która z trudnością przełykała kolejne łyżki rosołu. Usiadła obok niej na łóżku i nakarmiła ją. Następnie podała jej jakieś leki i patrzyła jak usypia. Nawet z trupią cerą i niechlujną fryzurą była najpiękniejszą staruszką pod słońcem. Kiedy zapadła w głęboki sen dziewczynka cicho wyszła z domu i nigdy już do niego nie wróciła. 
Staruszka śpi do tej pory, ale przez kilka lat ogród wyglądał tak jakby wciąż się nim opiekowała. Zosia przypuszczała, że kobieta zajmuje się ogrodem w nocy, a śpi w dzień. Jednak po jakimś czasie nawet to miejsce usnęło.
Mimo to Zosia jest szczęśliwa. Staruszka nauczyła ją, że wszystko jest ulotne i kruche, jak bańki mydlane, dlatego dziewczynka do niczego się nie przywiązuje. Wie, że w każdej chwili może to stracić, więc cieszy się tym co ma w danym momencie. Zosia poradziła sobie bez swojej najlepszej przyjaciółki i wie, że niezależnie od tego jak potoczy się jej życie, może być wciąż szczęśliwa. Nie ma rzeczy niezastąpionych. 

Maria Socha

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz