niedziela, 20 marca 2016

Manifest ziołoleczniczy. Czy to bażant? Czy to krowa? NIE! To CH3COOH!


(CH3COOH to kwas octowy tak na marginesie... Takie drobne wyjaśnienie dla niezboczonych chemicznie).

Jak się już pewnie zorientowaliście, mój pseudoartykuł traktować będzie o occie. Tak, ten wzór podałam jeno dlatego, by podkreślić swą przynależność fakultetową i ogólne zboczenie zarówno chemiczne, jak i biologiczne:)

W zasadzie, ocet to nieznacznie stężony kwas octowy, który sam w sobie wyjątkowo mocnym związkiem nie jest. Ma jednak swe zalety. Można na przykład takim octem włosy potraktować. Pytacie - jak? Nic prostszego: wlewacie 1-2 łyżki octu do szklanki, po czym nalewacie wody do pełna (ciepła, zimna, wsjo adno, choć radziłabym jednak cieplejszej użyć - w końcu kto lubi polewać zimną wodą głowę?). Po umyciu włosów wystarczy tak oto przygotowaną płukankę wylać na głowę. Nie zmywajcie jej tylko, bowiem samo jej przygotowanie okaże się bezsensowne. Wiem, zaraz podniesie się krzyk, że "Ale to przecież ocet! Będą mi włosy śmierdzieć!". Spokojnie. Ocet ma tę cudowną właściwość, że jego zapach szybko się ulatnia, także z włosów. Po kilku chwilach nawet nie poczujecie, że w ogóle traktowaliście się podobnym specyfikiem.

Na co jednak to wszystko? - Ocet wyrównuje pH skóry ze względu na swój kwasowy odczyn. Tak rozcieńczony nie podrażni delikatnej skóry. Poza tym ogranicza przetłuszczanie włosów i wzmacnia je oraz bywa skuteczny w walce z łupieżem. Czegóż chcieć więcej? A, i żeby było jasne - stosujcie najlepiej ocet jabłkowy. Dobrze jest kupić ekologiczny i niezbyt stężony (6% powinno wystarczyć). Nie wpadnijcie jednak na pomysł, by użyć octu spirytusowego. Wiem, wiem, "Chcesz być piękny, chcesz być zdrowy? Pij spirytus zakładowy!", jednak nie tędy droga. Taki specyfik może być wyjątkowo szkodliwy i... i bardzo cuchnąć. Tyle moich rad, powodzenia!


Ewa Bilska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz