piątek, 4 marca 2016

Karbala - ­film wojenny w reż.Krzysztofa Łukaszewicza

Tego, że polskie kino przeżywa na naszych oczach swój renesans nie muszę nikomu udowadniać. Nagrody na światowych festiwalach, wysoka frekwencja na polskich filmach, w końcu rozwój naszego kina gatunkowego. 

Ale muszę przyznać, że gdyby jeszcze kilka lat temu ktoś powiedział mi, że obejrzę bardzo dobre, współczesne, polskie kino wojenne pewnie wyśmiałbym tą osobę. Jakże przyjemnie jest stwierdzić, że w roku 2015 roku taka sytuacja nie może mieć miejsca.
Reżyser Krzysztof Łukaszewicz naprawdę czuje język kina. Nie tylko wprowadza nas w świat irackich koszar, pokazując zwyczaje i życie polskich żołnierzy, ale także trzyma nas w napięciu do samego końca, raz po raz zaskakując niespodziewanymi zwrotami akcji. Ale po kolei.

W 2004 roku w irackiej Karbali miejscowe bojówki Al­ Kaidy i As­ Sadry atakują siedzibę lokalnych władz ratusz City Hall. Za obronę wspomnianego ratusza odpowiadają polscy i bułgarscy żołnierze. Niewielka grupa, pozbawiona racji żywieniowych i amunicji żołnierzy traci kontakt z bazą. Heroiczna obrona City Hall w Karbali, głównie dzięki bohaterstwie i woli przetrwania, już przeszła do historii jako największa bitwa z udziałem Polaków od czasów II wojny światowej. 

Akcja poprowadzona jest naprawdę rzetelnie, a dzięki wytworzonemu klimatowi możemy poczuć się jak w tytułowej Karbali (mimo, że film kręcony był częściowo na warszawskiej Pradze). Reżyser pokazuje nam tak naprawdę przekrój życia na misjach w Iraku. Kontrowersyjne może być stwierdzenie, które pada w filmie, że Polacy przyjeżdżają na misję, bo w domu mają kredyty. Niektórzy traktują to jako zabawę dla dużych chłopców, ale żarty szybko się kończą, gdy dochodzi do otwartych walk i zamieszek.

Aktorski prym w Karbali wiedzie grający dowódcę polskiego oddziału kapitana Kalickiego Bartłomiej Topa. Jego bohater to twardy człowiek i wydawałoby się bardzo odporny na wszelkie zagrożenia. Jednak sytuacja szybko weryfikuje jego postawę.

Do innych dobrych i ciekawych kreacji można zaliczyć rolę Michała Żurawskiego, jako sierżanta ze Śląska, który życie na misjach zna jak własną kieszeń, Leszka Lichoty, czy pojawiającego się w co drugim polskim filmie Piotra Głowackiego. Na szczęście (ku mojemu zdziwieniu) grający drugą główną postać sanitariusza Kamila Grada­ Antoni Królikowski bardzo nie przeszkadza, a powiedzieć by można, że nawet nieźle zagrał.

Na dużą pochwałę zasługuje jeszcze świetna muzyka Cezarego Skubiszewskiego, która idealnie oddaje klimat tamtych dramatycznych chwil.

No więc co? Polski Helikopter w ogniu? Prawie tak. Prawie, bo oczywiście budżet mniejszy, ale i akcja przedstawiona w filmie skromniejsza. No i oczywiście nie ma sztucznie powiewającej w tle amerykańskiej flagi. Ale za to jest polska. I też powiewa. I nie ma tu mowy o żadnym uczuciu zażenowania czy tandety. Pozostaje tylko duma.


Jakub Banaszewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz