Ale muszę przyznać, że gdyby jeszcze kilka lat temu ktoś powiedział mi, że obejrzę bardzo dobre, współczesne, polskie kino wojenne pewnie wyśmiałbym tą osobę. Jakże przyjemnie jest stwierdzić, że w roku 2015 roku taka sytuacja nie może mieć miejsca.
Reżyser Krzysztof Łukaszewicz naprawdę czuje język kina. Nie tylko wprowadza nas w świat irackich koszar, pokazując zwyczaje i życie polskich żołnierzy, ale także trzyma nas w napięciu do samego końca, raz po raz zaskakując niespodziewanymi zwrotami akcji. Ale po kolei.
W 2004 roku w irackiej Karbali miejscowe bojówki Al Kaidy i As Sadry atakują siedzibę lokalnych władz ratusz City Hall. Za obronę wspomnianego ratusza odpowiadają polscy i bułgarscy żołnierze. Niewielka grupa, pozbawiona racji żywieniowych i amunicji żołnierzy traci kontakt z bazą. Heroiczna obrona City Hall w Karbali, głównie dzięki bohaterstwie i woli przetrwania, już przeszła do historii jako największa bitwa z udziałem Polaków od czasów II wojny światowej.
Akcja poprowadzona jest naprawdę rzetelnie, a dzięki wytworzonemu klimatowi możemy poczuć się jak w tytułowej Karbali (mimo, że film kręcony był częściowo na warszawskiej Pradze). Reżyser pokazuje nam tak naprawdę przekrój życia na misjach w Iraku. Kontrowersyjne może być stwierdzenie, które pada w filmie, że Polacy przyjeżdżają na misję, bo w domu mają kredyty. Niektórzy traktują to jako zabawę dla dużych chłopców, ale żarty szybko się kończą, gdy dochodzi do otwartych walk i zamieszek.
Aktorski prym w Karbali wiedzie grający dowódcę polskiego oddziału kapitana Kalickiego Bartłomiej Topa. Jego bohater to twardy człowiek i wydawałoby się bardzo odporny na wszelkie zagrożenia. Jednak sytuacja szybko weryfikuje jego postawę.
Do innych dobrych i ciekawych kreacji można zaliczyć rolę Michała Żurawskiego, jako sierżanta ze Śląska, który życie na misjach zna jak własną kieszeń, Leszka Lichoty, czy pojawiającego się w co drugim polskim filmie Piotra Głowackiego. Na szczęście (ku mojemu zdziwieniu) grający drugą główną postać sanitariusza Kamila Grada Antoni Królikowski bardzo nie przeszkadza, a powiedzieć by można, że nawet nieźle zagrał.
Na dużą pochwałę zasługuje jeszcze świetna muzyka Cezarego Skubiszewskiego, która idealnie oddaje klimat tamtych dramatycznych chwil.
No więc co? Polski Helikopter w ogniu? Prawie tak. Prawie, bo oczywiście budżet mniejszy, ale i akcja przedstawiona w filmie skromniejsza. No i oczywiście nie ma sztucznie powiewającej w tle amerykańskiej flagi. Ale za to jest polska. I też powiewa. I nie ma tu mowy o żadnym uczuciu zażenowania czy tandety. Pozostaje tylko duma.
Jakub Banaszewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz