Bowie znów oszukał świat. Znowu był o krok przed wszystkimi. Zaledwie dwa dni po hucznej premierze nowej płyty David Bowie umiera po 18 miesięcznej chorobie nowotworowej. Przez pół wieku swojej barwnej kariery był taki, jaki jest jego najnowszy oraz jak się okazało ostatni album - ,,Blackstar”. Tajemniczy, zaskakujący, momentami dziwny, ale i niezwykle frapujący, a co najważniejsze inspirujący.
Lista ludzi muzyki, których zainspirował Bowie zdaje się nie mieć końca- od Queen, przez Nirvanę, aż do Lady Gagi. Być może właśnie dlatego David wymieniany jest wśród najwybitniejszych muzyków XX wieku. Ja poszedłbym o krok dalej i umieścił go wśród najważniejszych artystów wszech czasów. Bo Bowie to nie tylko muzyka- to ogólnie pojęta sztuka, kultura, moda. Z pewnością Bowie był niesamowicie różnorodną postacią. Bywa nazywany muzycznym kameleonem- coś w tym jest, bo mało który Artysta tak często i tak spektakularnie nie zmieniał swojego wizerunku i muzycznego emploi. Folk, glam rock, soul, eksperymentalny ambient, przebojowy pop, hard rock, techno lat 90, no i w końcu ostatni wspomniany już ,,Blackstar”. Któż spodziewałby się, że 69-letni Artysta, który już niczego nie musi udowadniać, jeszcze zaskoczy czymś świat. Rockowe, gitarowe brzmienie połączone z jazzem i elementami trapu? Teksty, których nie powstydziliby się najlepsi, czarni raperzy? W końcu, niesamowicie tajemnicza promocja, zakończona wydaniem dwóch niezwykle symbolicznych teledysków. Dopiero teraz, po jego śmierci album okazuje się muzycznym testamentem, pożegnaniem ze światem i fanami.
11
stycznia 2016 roku David Jones (bo takie było Jego prawdziwe nazwisko) znowu
oszukał świat, znowu wywołał kulturową rewolucję. Podobnie jak w 1972 roku,
kiedy to wymalowany i zachowujący się prowokująco i dwuznacznie pojawił się w
brytyjskiej telewizji. Wtedy z miejsca stał się gwiazdą i ikoną popkultury, a w
umysłach tysięcy młodych ludzi dokonała się rewolucja. Bowie pokazał, że można
być innym, bardziej szalonym, bardziej kolorowym niż reszta otoczenia. I wcale
nie potrzeba było do tego realiów Wielkiej Brytanii lat 70. To samo wydarzyło
się wiele lat później, wiele kilometrów dalej w umyśle autora tegoż tekstu. Gdy
po raz pierwszy odpaliłem album ,,Ziggy
Stardust” oraz odkryłem słynną ,,Trylogię Berlińską” nic już nie było takie
samo, zarówno jeśli chodzi o postrzeganie otoczenia, jak i samego siebie. A 11
stycznia pojawiła się pustka, muzyczne serca milionów fanów na całym świecie
pękły. A Bowie? Uczynił ze śmierci kolejny etap kariery, nowy wymiar sztuki. I
właśnie to czyni z niego Artystę tego największego formatu, którego postawić
można obok tak niepokornych ikon kultury jak Mozart, Picasso, czy Miles Davis…
U kresu swoich dni dosięgnął tak nieosiągalnego absolutu.
Mam
nadzieję (oraz pewność), że wspaniałe życie Davida Bowiego oraz jego
nieprawdopodobna śmierć pozostanie na wieki nieustanną inspiracją oraz
motywacją, aby zawsze sięgać dalej, tam gdzie wydaje się to niemożliwe.
Żegnaj Mistrzu: David Jones/
David Bowie/Ziggy Stardust/Alladin Sane/ Thin White Duke/ Blackstar
Jakub Banaszewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz